Męskim okiem - Łukasz Orbitowski
DLA KOGO HOBBY?
Żyjemy w najlepszych możliwych czasach, a istnienie hobby jest tego dowodem. Dawniej człowiek zwyczajnie nie miał czasu na tego rodzaju fanaberie, chyba, że był biskupem albo księciem - prostaczkom coś takiego jak czas wolny nie przyszłoby do głowy, łatwiej wierzyło się bowiem w diabła, niż godzinę tylko dla siebie. Kobieta siedziała w domu, próbując opanować gromadkę rozwrzeszczanego potomstwa, a facet zapylał w pocie czoła na polu, w fabryce albo sklepie, by zarobić na rodzinne szczęście. W sobotę wieczór użynał się w trupa, niedziela schodziła na Mszy Świętej i leczeniu kaca.
A teraz, fiu fiu, zmierzamy w stronę marksowskiej trójpolówki. Osiem godzin pracy, osiem snu i odpoczynku.
Kiedy byłem dzieckiem, zwyczajnie nie mogłem uwierzyć, że piękne kobiety się wypróżniają i w wizji takiej Geeny Davis siadającej na klozecie znajdowałem coś absurdalnie niestosownego. Z hobby jest podobnie, można nawet pomyśleć, że przypisano je do konkretnych narządów płciowych. Moi koledzy, na przykład zbierają nałogi, stracone lata i płyty winylowe, sklejają modele, robią zdjęcia, zakładają rękawice by okładać się po pyskach lub przynajmniej ściągają porno z Internetu, katalogując je potem pod względem tematycznym. Kobiety nie wykonują żadnej z tych czynności, ani innych podobnych, nigdy nie spotkałem dziewczyny - modelarki (nie mylić z modelką
) lub takiej, która by coś zbierała, co prowadzi do wniosku, że płeć piękna, pozornie chaotyczna, wykształciła sobie odporność na wszystko, co bezsensowne.
Hobby bowiem stanowi cel sam w sobie, nie służąc niczemu, a gdy zyskuje wymiar praktyczny, przestaje być hobby właśnie, stając się fuchą lub profesją, zaś pozazawodowe działania kobiet mają celowy charakter - by mężczyznę zdobyć, utrzymać, wkurzyć wszystkie koleżanki jakąś ekstrawagancją, awansować, albo dla jakiejś innej, tajemniczej przyczyny. Kobiety stanowią dla mnie tajemnicę i mogę nawet uwierzyć, że żyją tylko po to, by czcić mroczne bóstwa w kapliczce ukrytej pod salonem odnowy biologicznej. Temu służą kosmetyki, wizyty w fitness klubach, zgłębianie tajników kuchni, alkowy czy produkcji wina, najmniejszy nawet drobiazg, pchełka nie czynność jest wprzęgnięta w wielkie cele, plany, marzenia.
Kobiety są doskonałe
, my, faceci, nie.
Nasze modele, łowienie ryb
, zbieranie znaczków czy innych farfocli jest dowodem tej ułomności, zarazem, jednym z nielicznych jej przejawów, na które nam się pozwala. Facet to truteń, stworzony do zbytkowania i gdyby tylko nam pozwolono, każdy niezawodnie zostałby sułtanem.
Kobiety, jak sądzę, godzą się na męskie hobby, widząc w tym szansę na skanalizowanie męskiego potrzaskania - lepiej, by Kazio malował samoloty
, niż szlajał się po knajpach, w konsekwencji czego, mądra partnerka Kazia dopuści do stolika z modelami, oczywiście pod warunkiem, że Kazio wpierw przyniesie pieniądze i wywali śmieci. Hobby oznacza więc poluzowanie smyczy na tyle, by chłopina się nie podusił. Nie wątpię też, że oglądanie Kazia nad modelem, tym plastykowym dowodem jego małości, pozwala kobiecie, jako diamentowi w koronie stworzenia, zwyczajnie poczuć się lepiej.
A może się mylę. Może mamy do czynienia z wielkim udawaniem?
Dopuszczam możliwość, że kobiety tęsknią za hobby, ku hobby ciążą i śnią o kolekcji znaczków, jednak jawna realizacja tego marzenia byłaby czymś niewłaściwym ze względów taktycznych, przyznaniem się do słabości, na którą nie sposób sobie pozwolić. Więc dochodzi do konspiracji, podskórnego życia za fasadą doskonałości
. Oto w tajnych pomieszczeniach obok fitness klubów, w kazamatach pod sklepami kosmetycznymi, solariami i salonami odnowy biologicznej (obok wspomnianej już kaplicy poświęconej mrocznym bóstwom) kobiety ujawniają swoje prawdziwe oblicze: wymieniają się znaczkami, płytami i podstawkami pod piwo, robią makiety całych bitew i toczą wojny na plastykowe armie, bawią się Lego i porównują swoje scyzoryki. Inicjuje się nowe członkinie, zmuszając do złożenia krwawej przysięgi, wymienia tajne biuletyny i szykuje plany na przyszłość. A potem dziewczyny, matrony, staruszki, wracają do domów, do swoich mężczyzn i łżą w żywe oczy opowiadając, jak to było na treningu, na kawie, u koleżanki, nawet przyparte do muru nie powiedzą prawdy - kobieta prędzej przyzna się do kochanka, niż, że zgromadziła komplet znaczków z Generalnej Guberni. Tajemnicy podziemia hobbystek musi strzec z tuzin tajnych organizacji, prawniczek, zgromadzonych w kapturowych składach sędziowskich. Strach się bać.
Żywię nadzieję, że powyższe sugestie nie skończą się dla mnie tragicznie, jednak, jeśli niebawem zostanę uśmiercony przez skrytobójczynię z tajnego stowarzyszenia kobiet-modelarzy, okaże się przynajmniej, że moje podejrzenia były słuszne.
Sam nie posiadam żadnego hobby i cieszę się z tego jak Hitler swą wunderwaffe - dostrzegam w sobie pierwiastek kobiecy, delikatny i miękki, który, jak czytałem w mądrych książkach, czyni lepszym człowieka lub choćby mężczyznę.
Łukasz Orbitowski, www.orbitowski.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz