Niektórzy się domagają, no to macie:
Jak zostałam superbohaterem?
Zawsze mnie ciągnęło w te rejony. Próbowałam różnych metod: szyłam na nockach w pracy obcisłe stroje z rajstop Halyny, ale puszczały oczka przy próbach wykonania nawet najmniejszej misji.
Wkładałam więc galoty z lajkry, pożyczałam pelerynę od Żuka i nawet jeśli wyglądałam już jak superhiroł, to nagle się okazywało, że mamy tak wspaniały kraj i sprawny rząd, że nie było nic do roboty w kwestii ratowania świata i okolic.
No, ale marzenie pozostało. Z zazdrością patrzyłam na innych superbohaterów:
Szkoda byłoby zmarnować takie czarodziejskie moce, jakie mam na wyposażeniu.
No bo jeśli potrafię samoistnie za pomocą telekinezy (chyba) zmniejszyć rozmiar moich piersi z przyzwoitego B do wklęsłego A po urodzeniu dzieci, to czemu nie mogłabym użyć tej siły do zmniejszenia wycieku w Zatoce Meksykańskiej choćby? Albo jeśli nie jedząc i nie będąc ciężarną rozrastam się bez granic w rejonie talii, może zwiększę obszar lasów tropikalnych?
I kiedy już myślałam, że nigdy nie będzie mi dane nawet liznąć ratowania ludzkości (nie licząc wkładu własnego w postaci radosnego rozmnażania się), stało się coś szczególnego, nieoczekiwanego, dającego do myślenia...
WTEM!
… pękło mi oko! Na skutek przykrych okoliczności gastrycznych, ale zawsze to COŚ. Bowiem jestem teraz niczem Terminator! Mam czerwone oko i chociaż dziwnie to wygląda i spotykam się z podejrzliwymi spojrzeniami pani przedszkolanki, pani w sklepie, szefa itd., to przecież nikt nie powiedział, że superbohater spotyka się z ogólnym zrozumieniem vel akceptacją. Weźmy takiego Supermana, nie? Ja wiem, że to dopiero preludium (delirium?), It's A Sign!
Miałam kiedyś takiego ptaka (tak, złośliwi, miałam ptaka, myślta co chceta!), którego najpewniej rodzice wysiudali z gniazda, bo miał właśnie jedno oko czerwone. Cóż, wychowałam go na własnej, wątłej piersi, uczyłam fruwać (przecież pisałam o nadprzyrodzonych mocach), łapać robaczki, a ten tak się przyzwyczaił, że nie chciał się zwrócić naturze. Teraz wiem, że po prostu przeczuł, że ja kiedyś też będę miała takie oko.
On Wiedział.
W każdym razie, źli ludzie o kiepskim poczuciu humoru, wykorzystywali jego przyjazny stosunek do dwunogich, traktowali go iście po polsku czyli jak otwierał do nich dziób, to go poili piwem i inszem trunkiem nieobyczajnem. A potem mi to to przynosili, pijane jak szpak, którym zresztą był.
Niniejszym proszę moich znajomych, aby w związku z moim odmiennym wyglądem nie postępowali ze mną w podobny, jakże nieludzki sposób. Dziekuję!
Hasta la vista, baby!
P.S. Lucjusz wprawia się w rzemiośle kota
P.S.2 Zdjęcia z 40-tki Krzysia, które mnie rozczuliły :) Będzie więcej.
foto: ja, Daniela, Ela