Czas pomyka.
Dzionki trzaskają jeden za drugim, upływają jak upławy na normalnych czynnościach, takich jak szycie spódniczki Kocurowi i dobieraniu mu do niej torebki. Albo na przyszywaniu frędzli do rękawów, kiedy w stroju squaw odbieram telefony w pracy, licząc, że nikt z kierowców akurat tu nie wpadnie, bo na moim wypowiedzeniu będzie widniało „do szczętu jebnięta”. Lub na preparowaniu sztucznych wąsów dla Seby. Ot, proza życia.
Nie, nie biorę opiatów. Bal karnawałowy mamy w sobotę.
Przy okazji powstała grupa osób żachniętych brakiem zaproszenia, którzy nie mogą zrozumieć, że to inicjatywa bliskiego grona, które spotyka się od czasu do czasu lub przez czas cały na różnych rautach i popijawkach. Impreza - kość niezgody :)
Mamy też oczywiście kilka chorób na wychowaniu, do wyboru, do koloru. Nauczyliśmy się porozumiewać między sobą krótkimi szczeknięciami kaszlu, bo ciężko jest wpleść normalny polski pomiędzy. Mój pies wie o mnie teraz wszystko. Dajemy sobie też sygnały zapachowe zostawiane w wc-ie, bo dręczy nas coś na kształt jelitówki, sama nie wiem. Poddaję się temu i czuję nostalgię za czasami w Kuti-barze z najbardziej krejzolską biegunką na świecie po tamtejszym piwie. Ach. Jeszcze tylko zacznę łazić na czworaka i merdać ogonkiem i mogę się rzucić w leśne ostępy polując na sarenki i zajęcze bobki.
Dzikie życie wre we mnie również dziś. Bo cieszę się jak dzika świnia, dzierżąc w ręku PITa firmowego. Jak się rozliczę i US nie dojdzie ukrytych profitów z handlu organami, narkotykami i głosami w wałbrzyskich wyborach, zgarnę tysiaka i kupię dzieciakom nowe piętrowe łoże madejowe. Będę je wtedy odkładała po kolei do spania jak ręczniki na półkach. Ordnung muss sein.
Może z Kocurowego zwrotu wreszcie zeskrobiemy grzyba ze ściany, chociaż miły z niego lokator, chyba po nim mam takie halucynacje jak zakupy na kwotę tysiąc zł za gotówkę.
Pomimo starań, nie zmieniłam pracy. Nie będę biurwą (wierną na balkooonie).
Nie dla mnie gwar srebrny pył
Nie dla mnie splendor i sława
Nie dla mnie ta cała zabawa
Nie dla mnie splendor i sława
Nie dla mnie ta cała zabawa
Jak się nie ma nowej roboty, wypadałoby polubić starą.
LOL.
Muszę się do tego jakoś zmotywować. I wybrać pomiędzy peyotlem a tymi 3l cytrynówki, co to ją właśnie upędziłam.
No nic. Jako preludium przed delirium zdjęciowym po zbliżającej się szaleńczej sobocie (czas przyszło-przeszły) wklejam moje wild-child i kilka fotek z balu minus 18.
Howk!
3 spidermanów, 8 księżniczek, squaw wygrała konkurs na najciekawsze przebranie wśród dziewczynek |
Olaf Sparrow zgarnął 1 miejsce wśród chłopców |
arachnofobia |
kto ci, motylku, naopowiadał takich głupot, jakobym zjadał inne owady? |
mówię ci, Robin, Marion coś podejrzewa... miszcz densfloru |
mam ich wszystkich dosyć. wprowadzam bezkrólewie! |