sobota, 26 marca 2011

83 - zatrute jabłko


Jest jakaś prawidłowość w tych moich ucieczkach przed duchownymi i w późniejszym mnie przez nich dopadaniu.

Co prawda księdza w pakiecie z salą nie było i przez trzy dni mogłam się delektować błogą, nieskalaną ekumenizmem, ciszą, przerywaną jedynie mlaśnięciami pędzla na ścianie i miotaniem staropolskich maci  pod nosem, gdy chybocząc się na drabinie próbowałam oddać chłodne rysy Złej Królowej po nieudanym morderstwie na Śnieżce. 
Tzn. nie chcę sugerować, że Królowa ma cokolwiek wspólnego z próbami zabicia Śnieżki.  Bardziej zadeptują ją turyści, ale ogólnie obserwatorium meteorologiczne ma się na Śnieżce całkiem dobrze, wiatr hula jak hulał i w tej chwili musi tam być klasyczna wypiździawa, co może tłumaczyć chłodne rysy Królowej. A jeśli jesteśmy już przy Rysach, to… ech, porzućmy te górskie dygresje, bo mi się od razu zachciało oscypka.

Tak więc dopadło mnie dnia piątego. Niczego nieświadoma i wolna od wszelkiej indoktrynacji, malując wespół w zespół z Danielą i panią Agatką, nagle znalazłam się w epicentrum lekcji religii, której nadejście zwiastował złowieszczy chichot tychże oraz 15 prób zaintonowania „kto stworzył mrugające gwiazdki” przez psychodeliczną katechetkę. Fałszującą wśród wrzawy biegających dzieciaków. Nie wyglądali oni na zainteresowanych religią miłości, może ten fałszywy ton pieśni zabrzmiał gongiem w ich głowach, a może po prostu ciężko im było uwierzyć, że facet odpowiedzialny za stworzenie tych wszystkich istot, wygląda jak oko w trójkącie?

- przecież jedno oko miałeś w tym trójkącie namalować, skąd ci przyszło, że dwoje oczu? – wykrzyknęła strapiona katechetka
- no to chyba normalne, że ludzie mają dwoje oczu! – odrzekł, jak zwykle sceptyczny Olaf.

I wśród tych wszystkich niedowiarków, biegających i olewających boską harmonię na rzecz zabawy, chaosu i destrukcji, siedziała tylko jedna przejęta, skupiona, uskrzydlona wiarą dziewczynka, wpatrzona z oddaniem w panią od religii i wsłuchana w jej konwulsyjny śpiew. 
Moja córka, Kalina W.

YAFUD!

Pomimo stania tyłem do tego spektaklu i tym samym rechotu na legalu, wewnętrzny szok odreagowały dopiero dwa tyskacze butelkowe, duszkiem wychylone na działce. A pizgało tam istotnie jak na Śnieżce.

Bless ya!

bardzo kontaktowa Królowa

GRY