Matko, pamiętaj – dziecko Twój skarb!
- Czy ty mieszkasz zupełnie sama?
- Ależ nie! - zaprzeczyła Pippi. - Przecież Pan Nilsson i koń mieszkaja ze mną.
- Tak, ale ja mam na myśli, czy nie ma w domu ani mamusi, ani tatusia?
- Nie, ani trochę – odpowiedziała Pippi
- A kto wobec tego mówi, kiedy masz iść spać wieczorem i takie różne rzeczy? - dziwiła się Annika.
- Sama to robię – odparła Pippi. - Najpierw mówię zupełnie grzecznie, potem powtarzam jeszcze raz, ostrzej, a jeśli mimo to nie chcę być posłuszna, wtedy obrywam w skórę! Rozumiecie?
(Astrid Lindgren „Pippi Pończoszanka”)
Krwiopijcze hulanki dzieci w jakimś sensie udzielają się matkom. W kobiecie zachodzi ZMIANA. Nie od dziś wiadomo, że pod wpływem posiadania potomstwa ta wcześniej łagodna białogłowa ze smukłą kibicią zamienia się w gadzinę z wałkiem w miejscu, w którym kiedyś była talia.
To nie wszystko. Jeszcze niedawno ta cicha, skromna, miła istota przeprowadzała staruszki przez ulicę, a teraz bezwzględnie walczy nad zamrażarką w spożywczaku o ostatnią paczkę zupy z kalafiora dla swojego dziecięcia. Nie zawaha się podstawić haka konkurentce do jedynego trójpaku body za 14,99zł w markecie. Oraz dzięki 100% przekonaniu, że jej wampir jest NAJ, łypie złym okiem na wszystkie przypadki chwalenia obcych dzieci.
Metamorfoza bywa znacznie bardziej krwawa.
Dajmy na to przykład mojej kotki Rumby. Ten zbzikowany kolorystycznie kot, który wygląda jak likaon po przejściach (Tatarów) zawsze był nieagresywny, delikatny i miły. Istna kraina łagodności - gdyby była człowiekiem, pewnie słuchałaby Wolnej Grupy Bukowina albo Starego Dobrego Małżeństwa. Stan w jaki transformowała jej natura po tym, jak w czeluściach wersalki została matką rudego Lucjusza (Lucyfera), może zilustrować teraz co najwyżej muzyka Dark Funeral albo lepiej Atari Teenage Riot. Rumba stała się potworem.
Pomijam już takie banały jak szczerzenie kłów, fukanie, próby morderstwa na innych kotach czy liczebne rekordy w patroszeniu ptaków na podwórku. Wdeptując nad ranem w gryzonia leżącego przed drzwiami, zrozumiałam, że w moim mieszkaniu odgrywa się rytuał przynoszenia przez Rumbę żywych myszy. Nie no, ja rozumiem i chwała jej za to, że chce odciążyć nas z zakupów ton kociej karmy z Biedronki.Ale te brutalne metody nauki zdobywania pożywienia, jakie serwuje Luckowi...
Spektakl niczym z Benny Hilla wygląda tak:
Spektakl niczym z Benny Hilla wygląda tak:
moja matka, która mówiąc oględnie nie darzy myszy miłością, próbuje wyrwać z kosmatego ryja kocicy lamentującego gryzonia, ten, zdezorientowany biega po domu jednocześnie we wszystkie strony świata, za myszą biegną wszystkie koty, za kotami matka-Halyna, za matką-Halyną wszystkie dzieci, za dziećmi pies. Babcia za dziadka, dziadek za rzepkę, oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
(Mówią, że: jeśli drogę przebiegnie Ci czarna babcia, czarny wnuczek,
czarny Mruczek, czarna Kicia, czarna kurka, czarna gąska,
czarny bociek, czarna żabka, a na ostatku kawka,
też czarna, to znaczy, że dziadek zamiast rzepki wyciągnął
kabel wysokiego napięcia.)
Reasumując: myślę, że choć dzieci AKA wampiry energetyczne pewnie są w stanie w jakimś stopniu dać sobie radę bez nas – marudzących, zrzędliwych rodziców i spędzać czas na wesołych zabawach w rzeczy niedozwolone, robienie psikusów, pożeranie cukru, niemycie się czy bijatyki z rówieśnikami, potrzebują matki jako żywiciela. Jednak żeby matka bez sprzeciwu dała czerpać ze swoich zasobów energetycznych i spełniać wszystkie absurdalne zachcianki, musi choć trochę upodobnić się do swego wampirka. Zatem młode, pojawiając się na świecie, natychmiast wprowadzają matkę w pewien rodzaj hipnozy, który wywołuje u niej halucynacje o tym, że musi walczyć o najlepsze kąski, bezwolnie poddawać się torturom niekończących się pytań i ostrzeżeń, czytanie bajeczek, kupowanie zabawek, uleganie kaprysom, rzucanie się w wir prania, gotowania, prasowania i odsunięcia swoich potrzeb w tak odległe kąty, że obraz aktywnego użycia zawartości kosmetyczki jest równie abstrakcyjny co autostrada z Koluszek do Galaktyki Andromedy.czarny Mruczek, czarna Kicia, czarna kurka, czarna gąska,
czarny bociek, czarna żabka, a na ostatku kawka,
też czarna, to znaczy, że dziadek zamiast rzepki wyciągnął
kabel wysokiego napięcia.)