poniedziałek, 27 września 2010

Z dziennika Matki Polki - rozdział XXI - Zdjęcie rodzinne


Uprzedzając pretensje: tak, psia mać, uzależniłam się od pisania pamiętniczka!

„Proszę przynieść na poniedziałek 1 zdjęcie rodzinne i kilka zasuszonych listków” - czytam w piątek w dzienniczku ucznia, który wertuję panicznie po uprzednim upojeniu się nervosolem, po każdym powrocie córki ze szkoły.

No to mnie pani zastrzeliła. No bo jakby po pierwsze: moja rodzina jest powiedzmy wielowarstwowa. Po drugie: czy autorka miała na myśli tylko dziecko z rodzicami, dziecko z domownikami, babciami, dziadkami, rodzeństwem? Czy pierwsza czy druga rodzina? Czy może w szerszym kontekście, bo w końcu wszyscy Polacy to jedna rodzina? Po trzecie: skąd ja mam wziąć, cholewa, papierowe zdjęcie?!

Cały łikend kombinowałam co tu właściwie zrobić. Ostatecznie w niedzielę dopadłam w bramie byłego męża i ku uciesze sąsiadów, pstryknęliśmy sobie gustowne monidło z Kaliną w środku, na tle domofonu. W strugach deszczu, on w kapturze jak blokers, ja z pękniętym okiem koloru głęboki burgund, dziecko rozczochrane jak Chewbacca ze „Star Wars”.

Foto namber tu przedstawiało resztę domowników, usadowionych siłą na kanapie. Ciocia Krysia dyplomatycznie zwiała. Ponure miny dziadków dobrze odzwierciedlały słodki nastrój płynący z odbiornika tivi. - Tadziu, już 11 osób nie żyje! - krzyknęła Halyna w swym cmentarnym żywiole, zamiast uśmiechnąć się do zdjęcia. Byłaby padła spopielona moim wzrokiem, ale uratował ją fakt, że robi zajebistą ogórkową.

Trzecie foto odgrzebała Ela w swoim bogatym folderze zdjęć służącym do szantażowania bliźnich. Były na nim wszystkie nasze dzieci + pies Elvis (adoptowany) + Matka Polka + Kocuru. Jak wykadrowałam puszkę piasta to nawet uszło.

Jedyną opcją była czarno-biała wypluwka z raperskiej drukarki. Nasze zakazane twarze i ten wydruk wyglądały jak prawdziwe listy gończe z gazety. Ale przynajmniej moje oko nie było tam przekrwione, tylko całe czarne, zdradzające niechybne opętanie przez demona (seksu i intelektu).

A niech wie pani wychowawczyni z kim ma do czynienia i tak się kiedyś połapie, że my nie jesteśmy normalni. I niech wybierze sobie któreś ze zdjęć drogą losowania na przykład.



Scenka
Siedzimy u Eli, której już zdążyliśmy zeżreć całe ciasto. Gdzieś w przestrzeni powietrznej Hrabstwa, w alkoholowym widzie, zaginął Zdylu.
Skubi odbiera telefon, ktoś pyta czy nie widział Zdyla. Za moment dzwoni telefon Eli, śmiejemy się, że pewnie ktoś szuka u niej Zdyla. Po kilku minutach dzwoni tel. Krzysia, my się śmiejemy, a Krzychu odbiera „- Tak, szukam?” :)
Widownia bije brawo, Zdylu leży gdzieś pijany...

Scenka II
"Święty kocha Boga, życia mu nie szkoda, kocha bliźniego jak siebie samego" - zawodzi Kalina. Nagle urywa i mruczy sama do siebie pod wąsem:
"- no to ciekawe czy jak tak kocha tego bliźniego, to czy tak samo kocha bliźnięta?..."
Ludzie klaszczą w rytm wygrywany przez organy organisty.

PeeS

"Rozwodnikowi" zdjęli bloga za niepochlebne opinie o kandydacie na stanowisko prezydenta Las Vęglas. Demokracja, wolność słowa, piękna fikcja. Pierwszy raz spotykam się z czymś takim, żeby zamknąć bloga osobistego, służącego do wyrażania Własnych Opinii. Bez procesu cywilnego i nakazu sądu. Toż taki Palikot powinien w myśl tej zasady dostać publiczną chłostę! 
Wstyd, panie ZIBROW. A ponoć prawdziwa cnota krytyk się nie boi... Ale dla ciekawych, jest ciąg dalszy, który polecam:


Jak mnie "zamkną", to tylko dla potwierdzenia kto się za tym kryje :)

Z dziennika M.P. - rozdział XX - pierogi, Hitler i lakier do paznokci


Przedwczoraj Kot mnie wrobił w samosy. Bite 4 godziny smażyłam farsz i wyciskałam ciasto z taką zawziętością, że pękło mi drugie oko. Za to podobno wszystkim bardzo smakowały moje pierożki. Doszły mnie nawet słuchy, że przez waśnie z bratem o pieroga niezgody Patti Dudi porwała miskę z zawartością i uciekła gdzieś w Polskę. Niebawem opublikujemy jej portret pamięciowy jak tylko rodzice nacieszą się połowiczną bezdzietnością.

Oni wszyscy nie wiedzą, że do farszu grzybowego użyłam zasuszonego grzyba atomowego znad Hiroszimy, którego matka-Halyna trzymała w szafce od '45 roku, bo babcia dostała go w prezencie od jakiejś koleżanki o egzotycznym nazwisku, chyba Enola Gay. Trzeba w końcu zacząć przeżerać te zapasy, bo właśnie z zielonogórskiego przyjechały kolejne kilogramy grzybów.

Tak więc na prośbę cioci Krysi-Misi i Sylvestry Dudkovej zamieszczam przepis na
 SAMOSY

CIASTO (polecam zrobić 2 lub 3 porcje):
3 łyzki jogurtu naturalnego
2 łyżki śmietany
½ kostki masła
½ łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka soli
ok. 2 szkl. mąki

Rozbełtać masło z jogurtem, śmietaną, proszkiem do piecz. i solą. Dodawać stopniowo mąkę i gnieść, międlić, ściskać dłońmi aż do uzyskania zmęczenia własnego i jednolitej konsystencji ciasta. Ma być tłuste i nie lepić się do człowieka. Jeśli się lepi – dodać mąki.
Z ciasta robimy wałek o grubości ok. 5 cm, tniemy go na 7 części (wtedy musisz do siedmiu zliczyć musisz, nie mniej, nie więcej. Siedem to liczba do jakiej masz liczyć i liczbą do której będziesz liczyć jest siedem. Sześć nie będzie tą liczbą, ani nie będzie nią osiem…). Każdą ściskamy w dłoniach (stopach) i rozwałkowujemy na placek 0,5 cm grubości za pomocą wałka lub pustej flaszki po Wyborowej. Jak kto ma pełną, tym lepiej. Placek przecinamy na pół nożem (szablą samurajską, mieczem). Składamy, zlepiamy zaokrąglone brzegi tworząc kieszonkę, nadziewamy czym chcemy, farszem, arszenikiem, trotylem, brudnymi pieniędzmi, kontrabandą papierosów z Ukrainy etc., zaklejamy.
Pieczemy około 25 min. w 180 st. C. aż się zarumienią ze wstydu i będą chrupkie. Ale nie polecam wsadzania głowy do gorącego piekarnika w celu sprawdzenia, chyba że ktoś odczuwa palącą potrzebę depilacji. Wystarczy pieroga lekko pierdyknąć widelcem.

FARSZ wg gustu. Ja robię dwa rodzaje.

SZPINAKOWY:
2 paczki mrożonego szpinaku rozmrozić gotując w garze. Jak się to robi dla znielubianej osoby można wsypać paczkę papiaków. Wbić jajo, doprawić gałką muszkatałową, maggi, solą, pieprzem. Wcisnąć kilka ząbków lub całą plantację czosnku. Dodać 2 łyżki śmietany. Odsączyć nadmiar wody, wrzucić małą startą kostkę sera i jeden rozdrobniony serek t(r)opiony naturalny.Wymieszać, wystudzić, nadziać pierogi.


KAPUŚCIANO-GRZYBOWY:
Ok. 0,5 kg kwaśnej kiszonej kapusty, drobno poszatkować, obgotować w małej ilości wody, odsączyć.
Grzyby – ja daję mały słoiczek suszonych leśnych, pokruszone, ugotowane. Mogą być świeże, pokroić drobno i udusić. Lub pieczarki, pokroić i zesmażyć. Lub halucyny. 2 cebule w kosteczkę i zrumienić na patelni, dodać grzyby i kapustę, sól, pieprz, smażyć około 10 minut. Ostudzić, pakować w pierogi.

W następnych odcinkach zapodam przepis na „placek Margieli”, którego arkana produkcji było mi dane zobaczyć w ex barze „U Kutiego” :)

Siedzę i drżę o losy mojego szkolnego dziecka, bo dziś ze szkoły odbiera je babcia. Ciężko będzie, mam nadzieję, że Halyna znajdzie drogę, bo ostatni raz na świeżym powietrzu była przy okazji ćwiczeń ewakuacyjno-przeciwpożarowych w 1978 r.

Dostałam piękny obrazek od Kaliny.
- No dziękuję, córeczko! Jaki śliczny, uroczy... hmm Adolf Hitler?
- To ty, mamusiu.


 Scenka
- Mamo, a mój tata ma tyyyyle lakierów do paznokci, nawet żółty ma!
(i tu Cię mam, Wrona :D)
aplauz, wycie publiczności, plotka rozchodzi się w zastraszającym tempie... 


a na koniec:


GRY