Zacznę od nieprzyzwoitej rzeczy.
Nudząc się dziś straszecznie w 40-minutowej kolejce w aptece, bo pani, która była 3 staruszki przede mną, kupowała wszystkie reklamowane w tv produkty farmaceutyczne opiewające na kwotę łączną 425zł, rozglądałam się leniwie po asortymencie. I nagle mnie zwaliło z nóg. Nie dlatego nawet, że moje dziecko wkładało akurat głowę do śmietnika w kształcie wątroby, choć przeto widok wątroby z dyndającym zeń odwłokiem dziecka nie jest częsty (no chyba, że ktoś jest w ciąży i dużo pije), lecz oto zza szyby zamajaczyło to:
Czy tylko ja mam jakieś dziwne skojarzenia, czy to z producentami jest coś nie tak?
Poza tym jest mi smutno i jestem rozbita, bo Důdková się abortowała z Naszej-Szkapy. Normalnie jak w opowiadaniu Philipa K. Dicka – przyjechała po nią ciężarówka aborcyjna i już nie ma konta na tym nędznym padole. I w związku z tym nie wiem, czy bon-ton wymaga, żeby ją teraz olewać towarzysko i czy wypada mi z nią pić C.Lubelską jeśli, wiecie, nie mam jej w znajomych?! I czy mam dalej „podlewać” jej drzewo na posadzdrzewo.pl? Cieszę się tylko, że nie miała Fejsbuka, bo pomiędzy dywagacjami czy karmić jej trzodę chlewną, ta najpewniej by padła głodową śmiercią z braku piksela. Tzn. trzoda, nie Důdková ma się rozumieć.
A jak już jesteśmy przy temacie śmierci i portala, halloween i przy fetyszach seksualnych... nie, hola! Nie byliśmy przy fetyszach, nie wiem dlaczego to w ogóle napisałam! nieważne, skoro jesteśmy, to się dowiedziałam o takim czymś:
istny masakrator.
- Wiesz mamo, tylko ja miałam granat w szkole!