niedziela, 17 października 2010

XXXIV - czynnik bezPSI c.d.


Tak sobie myślę, że dobrze mnie Kocuru do bramy wepchnął jak ten „akita” pies się miział i wkładał mi w dłonie wielki, mokry łeb. I wejść chciał ze mną do domu i najpewniej zamieszkać, podmienić się z Lolą. I patrzył na mnie młodszy, piękniejszy, syn fabrykanta, króla bawełny...

Zbyt podatna jestem na takie hop-siup plumki w tej mojej chorobie sierocej. Nie powinnam w najbliższym czasie wyłaniać się z domu, skoro nawet Elvis The Dog wydaje mi się słodkim pluszaczkiem, a jego ślinotok na moim ubraniu jest niczym nektar, ambrozja, mirra i kadzidło.

Najbezpieczniej jednak będzie czytać Pudelka.

No i boli mnie kieł. Oczywiście, ja wiedziałam, że to się kiedyś stanie. Ale, że porzucenie kła = zabieg wpuszczenia w kanał wiertła i kapsuły na miarę tych z akcji ratowniczej w Chile, to zostawiłam sobie bydle na sytuację kryzysową. Która nadejszła. Chyba. Niestety, mimo ćmienia i boleści, nie pali mi się do chirurga szczękowego, bo przecież z kanału nie wyskoczy 33 utytłanych, radosnych górników, tylko ja wyskoczę z gabinetu, z rozdartym (dosłownie i metaforycznie) ryjem, pozbawiona 200zł w dodatku. Chyba jednak chcę być już na tyle stara, by mieć sztuczną szczękę i jedyne zmartwienie w obrębie jamy gębowej to dylemat czy użyć butaprenu, czy może poxipolu.

Auuuu!

XXXIII – czynnik bezPSI

Z psów pozostał mi tylko pies Pawłowa. Nie potrafię opanować odruchów wychodzenia z psem, nalewania świeżej wody psu, poszukiwania psa, nasłuchiwania i w ogóle co zrobić z częścią obiadu, która lądowała w misce, żeby było miło psu. Którego nie ma. 

Po dwóch dniach coś zaczęłam widzieć na oczy. Niestety głównie widzę Brak. I Pozostałości. No bo jak tu uprzątnąć kojec, smycz, miskę, pozbyć się?
To zupełnie bez sensu i to zupełnie nieodpowiedni moment, ale łapię się na szukaniu ogłoszeń o psie w internecie. Takim samym, chociaż to oczywista pułapka, bo drugiego takiego nie ma. Głupi syndrom zasiedlenia kojca, żeby nie rozpamiętywać. 

Ale jaki zwierz tak pokocha moje dzieciary i stado kotów? Która spanielica będzie tak pozytywna, cierpliwa? która z miłości dostanie pokarm i wykarmi kocięta? Która napije się ze mną piwa dla towarzystwa i nigdy nie będzie miała mnie dość? Wolałabym mieć ją naprawdę, a nie już tylko w formacie jpg. Tak więc poszukuję klona. Mission Impossible!

No i dla zainteresowanych, wczoraj po osiedlu, w deszczu biegało takie coś za mną (po to chyba, żeby mi już całkiem serce w plasterki pokroić jak salceson), piękny pies, podobny do akity, albo komuś zwiał, albo ktoś go wyrzucił:


Ku pokrzepieniu serc:







GRY