poniedziałek, 15 sierpnia 2011

107 - pozdrowienia z długiego weekendu


Danuta Scenka:
- Proszę taxi pod lecznicę dla zwierząt na Wysockiego.
- A czy będzie jechało jakieś zwierzątko?
- (chwila ciszy) … Tak.
- Tak?
- Tak.
- Mogę spytać jakie? Muszę powiedzieć kierowcy.
- …
- Niektórzy nie wożą...
- Martwy kot.

Scenka II:
- Na Hetmańską. Gabinet weterynaryjny. 
- Będzie może jakieś zwierzątko jechało?
- Tak.
- Piesek?
- Nie.
- Kotek?
- Nie!
- ?
- Królik, kurwa!

Scenka III:
- (trzeszczy w słuchawce) Proszę taksówkę, ale ja jestem z małym pieskiem, czy to nie przeszkadza?
- Nie ma problemu. Dobrze wiedzieć, nie każdy kierowca wozi. 
- Dlaczego?
- Niektórzy są uczuleni, wie pani.
- Hm. A czy ja muszę mieć fotelik samochodowy?
- Jaki fotelik?
- No taki specjalny.
- Dla pieska??
- Jakiego pieska?
- No, małego. Pieska?
- Nie, dla dziecka! Z małym dzieckiem :)

Ależ mnie praca mocno inspiruje ostatnio. Zwłaszcza, że z niej nie wychodzę. Po trzeciej 12-h zmianie w długi weekend, można zarazić się obłędem, choćby przez światłowody.

Gdy naród ma wolne, to go natychmiast opętuje istny pierdolec. Najpierw okupuje markety i kupuje po 6 bochenków chleba i 2 liry wódki na osobę z powodu zamknięcia na jeden dzień osiedlowych sklepów, które i tak będą otwarte. Na wszelki wypadek – wszak koniec świata to święto ruchome. Nie wiem, co oni później robią z masą czerstwego pieczywa, czy dzwonki wietrzne dla chlebożerców, czy karmią króliki z tej lecznicy na Hetmańskiej?
Następnie przygotowują się do święta. Święto Matki Bożej – prawie jak karnawał w Rio! Jak patrzę na tę celebrę, to myślę, że niezła imprezowiczka musiała być z kobiety. Zakład psychiatryczny taxi zmienia się wtedy w Kaanę Galilejską dla klientów, rozmnażając i rozwożąc po mieście całe bagażniki win, wódek i Routów 66 niebieskich. O 3 nad ranem pijana w sztok baba mamrocze przekleństwa, że nie mam dla niej busa na 7 osób, bo ona tu do jasnej cholery z dziećmi małymi stoi. Nieprzytomni faceci uskuteczniają letni chamski podryw, bełkocząc między kurwami, że TU ma przyjechać, do BUR-DE-LU!- z dumnym naciskiem na to słowo, jakby był powód się przyznawać, że są tak obleśni, iż muszą płacić za seks.

lubię nocą chodzić miastem
miasto nocą jest ciekawsze
brudne bramy światła latarń
i neonów blask na dachach
- śpiewała Vespa, ale oni są ze Szczecina i tam ich może ganiać po ulicach co najwyżej pijany Posejdon z trójzębem, a nie – jak tu, nachlana banda dresów z trzema zębami.

Długi weekend” w moim przypadku to nazwa prawie tak przewrotna jak „Armia Zbawienia”. Wszystko się mi już miesza nad tym bladym, pijanym świtem.

Było cymbalistów wielu. Więc Koziołek, mądra głowa, błąka się po całym świecie, aby dojść do Pacanowa.
...
Kolargol to właśnie ja - miś, co zawsze śpiewać chciał. Lecz choć bardzo kochał śpiew, wciąż fałszował pośród drzew. Alpagi łyk i dyskusje po świt, niecierpliwy w nas ciskał się duch.

Za niecałe 3 godzinki, nastroszona kawą i nastraszona klientelą odrywam zad od krzesła i czmycham.

Photobucket
GRY