wtorek, 17 marca 2015

143 - Pani Pasztetowa


W drugim tygodniu odżywiania się sałatą, serkiem wiejskim i (śladem Stachursky'ego [tzn. za Stachursky'm, bo co prawda jem mało, ale śladem Stachursky'ego raczej bym się nie najadła]) kosmiczną praną , Kocur zapytał: - Jadę na Petro, chcesz hot-doga?

Kuuurwa mać! Ósmy rok związku, a on dalej myśli, że w takich przypadkach "NIE" naprawdę oznacza "NIE"?! To zupełnie jakby przyjął na serio, gdybym w sali porodowej wrzeszczała "Dziękuję, kochanie, zawsze o czymś takim marzyłam!!!".

Nieuwagę Kocura można po części wytłumaczyć przemocą, jakiej ostatnio doświadcza. Zwłaszcza we wtorki i piątki, a ostatnio również w soboty. Gęba oklepana, siniaki na plecach, wybite palce u rąk i u nóg. Gdybym wiedziała, że lubi takie rzeczy, to bym go biła w domu za zupełną darmochę, a tak płaci za treningi karate. I jeszcze nie ma go w chacie, bo się daje obcym oklepywać. 

Co gorsza, kiedy już jest, stale szlifuje swoje kwalifikacje przez YouTube i sobie teraz wyobraźcie, że np. myjecie gary, a w tle słyszycie stałą ścieżkę audio jak z oddziału geriatryczno-pulmonologicznego. Duszenie, rzężenie, bulgotanie i dźwiękowa biografia Lorda Vadera: https://soundcloud.com/siostrzyca/glos

No i tak się zastanawiam nad tą jego drugą naturą i co w nim jeszcze siedzi, jakiś przerażający szczegół, jakiś Wampir z Zagłębia na ten przykład. Może on tylko udaje, że wychodzi do roboty, a tak naprawdę po trzaśnięciu drzwiami zamienia się w Zdzisława Marchwickiego? Lub drwaloseksualną kobietę? I myślę, czemu, o czemu do jasnej dupy, w ciągu tylko jednego miesiąca 3 tygodnie spędza w delegacji? I że to może nie Warszawa wcale, bo jakiś taki opalony wrócił ostatnio, a tam przecież tylko jedna palma rośnie. I skąd ta droga torebka? I mi się to wszystko układa... do kupy. 

Bo może te wszystkie modelki z afery w Dubaju też wciskały rodzinie, że pracują w serwisie i że muszą jechać, bo gdzieś w Emiratach się spieprzyła klimatyzacja? A ten szejk srający kryształkami Swarovskiego to tylko duszna fatamorgana na pustyni... I kurde, dlaczego Kocur przed laty nazwał nasze wi-fi "Sheyk", a na dodatek w szkole średniej mówili na niego "Abdul"? I teraz jasna dla mnie się stała ta zagadkowa pomyłka Wojtka, gdy ostatnio powiedziałam: - wybierz te brązowe, śmierdzące w kociej kuwecie - a on mi na to, że nigdy nie był w żadnym Kuwejcie i żebym przestała go śledzić... I tylko czemu ręce ma białe?! Chciałam zapytać, zapomniałam.

A jak kto lubi takie tematy, to polecam kompletnie posrany felieton Witkowskiego, jak zawsze w sedno :) O tu (klik).

Tak więc Kocur zabawia się na wyjeździe, a ja znów jak ta Penelopa. Żeby chociaż Cruz, ale niestety nie. Mogę być co najwyżej Tomem Cruise. Złośliwym kurduplem w morzu dużych obowiązków. Żeby ta cholerna zima wreszcie się skończyła, to nie musiałabym już pracować na 3 zmiany i w związku z nockami w zestawieniu z amputacją Kota z domu, oddawać dzieci na noce do Dziadków, aby codzienny galop był wykonalny. 

Teraz wieczorami zostaję w domu kompletnie sama i gadam z psem, a ponieważ jest mi w tej chacie zupełnie łyso, nawet jeśli w tle dla niepoznaki włączę sobie kreskówki, to nie da się siebie oszukać, że w domu są dzieci. Nikt nie robi takiego burdelu i hałasu jak one. A tu cisza, spokój, higiena, gdzieniegdzie kot się zesra, albo coś potłucze. Zatem postanowiłam ograniczyć swoją egzystencję do spania przez cały dzień z małą przerwą na przypalenie dzieciom obiadu i spakowaniu szkolnych plecaków.


Bo w końcu widzimy się przez chwilę pomiędzy szkołą a wygnaniem.
I tak to właśnie jest z marzeniami o spokoju i chwili dla siebie. Człowiek sobie wyobraża jak to nadrobi zaległości w autoadoracji, filmy poogląda, pójdzie sobie całkiem sam na wycieczkę, polata po sklepach, w wannie poleży do wystygnięcia, tymczasem nie masz siły nawet zeskrobać się z wyra, albo przynajmniej odwalić psa na bok, bo już ci nogi ścierpły. I z tych snów o potędze zostaje ci dokładnie tyle werwy, żeby zmotywować się do pionizacji, bo trzeba wynieść skarpety do pralki. 
Te z wczoraj. 
Męża zresztą, bo tyle ci po nim zostało. 
I choć pamiątka sentymentalna, to jednakowoż zbytnio paruje.

Ta samotność jest nie przymierzając prawie jak lizanie metalowej poręczy na mrozie, kiedy jesteś sześcioletnim gówniarzem. Wyobrażasz sobie jak to będzie zajebiście, a tymczasem twój jęzor zostaje na balustradzie, a ty biegniesz do mamy zalany krwią, bełkocząc...


Scenka kąpielowa:
- Jagoda, wyszoruj sobie paznokcie u nóg. 
Bierze szczotę i cedzi do swoich stóp zupełnie zmienionym głosem: 
- A teraz, moje maleńkie, pokażę wam co to prawdziwy rock and roll!!!
- Masz ciekawe poczucie humoru. - Patrzę na nią zdumiona i przed oczyma staje mi scena z filmu "Inni", kiedy Nicole Kidman wchodzi do pokoju córki, a tamta obraca się przemieniona w staruchę. Moje dziecko też powoli odwraca głowę w moim kierunku i mówi:
- Widzisz mamo, takie fajne dziecko popsuliście...
Kurtyna, światła na sali zapalają się, gdzieniegdzie trzeszczy deptany popcorn.

No to nara, idę się wcisnąć w nocne tryby kopro korpo:

GRY