poniedziałek, 13 grudnia 2010

55 - M.P. zapuszcza wąsa i rusza na miacho

zeżarło mi "A" w banerze i wyszło dziwnie, ale niech se bedzie

Niech mnie ktoś zabierze z tej centrali!!!
Albo niech kto zrzuci na ten lud tubylczy światło wyobraźni, mądrości, zwoje mózgowe na promocji w Tesco wyłoży, kobznie rozumu, ja nie wiem. Jak to jest, że dzwoni naraz 200 osób, każdy chce wiedzieć co do sekundy kiedy przyjedzie taryfa, za to nikt nie widzi ton śniegu na jezdniach i nie jest sobie w stanie wyobrazić, że to komplikuje. I jeszcze te pretensje, że nie mam szklanej kuli! Zarzekam się, że zacznę palić opium i jako prawdziwa wyrocznia mieć wizje na temat dokładnego czasu realizacji zamówień oraz końca opadów śniegu i poziomu empatii miłościwie nam odśnieżającej firmy Alba. 

Ta zima utwierdziła mnie w przekonaniu, że głębokie pokłady nerwozy, jakie siedzą we mnie, eliminują mnie z pracy z ludźmi. Zachowuję się już jak Krystyna Janda. Bo ja jestem, proszę pana, już po skręcie. Czas poszukać spokojnej posadki na tyłach magazynu, najlepiej ze złożami Relanium. 

To nie jest dobrze, że oglądałam wczoraj „Machete”, gdyż inspiruje mnie ona dziś bardzo do wyobrażeń o tym jak siekam na plastry wałbrzyszan, krew sika, głowy spadają, ja dyndam na linach z ludzkich jelit... Mam ten atut, że jestem uderzająco podobna do głównego bohatera, potencjalnie równie wybuchowa, bo mam w środku wiązkę trotylu zamiast serca, tylko w pracy najostrzejsze narzędzie to nóż do smarowania. Trudno, będę dusić gołymi rękami.

A może lepiej zaszyć się w głuszy, dorwać jakąś wilczycę, niech mnie adoptuje, wykarmi, wychowa, schowa przed strasznymi dwunogami. Zająć wakat Mowgli'ego...

ratunku      ratunku     ratuneczku
GRY