niedziela, 28 listopada 2010

49 - PRL-u czarrr


Rzutnik „Ania” w użyciu i na fali. W myśl idei zapoznania dzieci z zatęchłą myślą techniczną. Łza się w oku kręci, bo przecież Inżynier wyprodukował mnie w '80-tym.

U mnie panują idealne warunki do cofnięcia dzieci w czasie. Pomijam już pozostałości wiana męża w postaci starych kaseciaków i adapterów, jakie porzucił uciekając w popłochu. Wystrój chałupy oscyluje pomiędzy późnym średniowieczem, a kwitnącym PRL-em.
Pionierskie sprzęty RTV-AGD, gustowne gumoleum, meblościanka, swetry Halyny, dywan pamiętający podrygi big-beatu (lata 80-te).
Czarne zwisy pajęczyn, ponury nastrój, półmrok, brudne hordy zwierząt domowych latające po klepisku, a w ciemnym kącie udręczona i umorusona Matka Polka usiłuje oddzielić mak od piasku vide posprzątać bałagan po licznej dziatwie (średniowiecze).

Historia zatacza koła i skrycie liczę na to, że ten szyk niebawem znów będzie głośnym krzykiem mody i że bez skrupułów odłożę plan remontu na zsiadłe. No ale nie będę kryć, że tak żyć się nie da. Z rzeczy zakupionych w ostatniej dekadzie przypominam sobie tylko okna pcv, drzwi wejściowe i 2000 paczek papierosów Mocne z filtrem. Reszta jest przynajmniej tak stara jak ja. Czuję się w tej scenerii jak mastodont, w ogóle zacznę słuchać Urszuli Sipińskiej, pryskać się „Być może” i hodować gerbery.

W porywach frustracji nienawidzę katalogu IKEA i najchętniej podmieniłabym go z papierem w toalecie, albo przynajmniej przetworzyła w konfetti. Żeby uzbroić tą chatę w coś nowoczesnego (i nie chodzi mi tym razem o gejowskie trójkąty lub inteligentną lodówkę z tacz-padem), muszę się zadłużyć na trzy pokolenia wprzód najbliższej wiosny. A więc zimo, trwaj!

Brak komentarzy:

GRY