wtorek, 14 grudnia 2010

56 - Ciepły ślimak ucho liże, w szyje dmą gorące ryje


Ślepota mnie goni, patrzę i niedowidzuję. Nawet jak na szybie sklepowej wisi kartka A4 "Matjasy", to ja czytam "Majtasy" i już nie wiem sama, czy to siada wzrok, czy skojarzenia. W tymże sklepie spożywczym odkryłam wczoraj, że są narodowościowe frakcje pomidorów. Tzn. pan przede mną pytał o różnice pomiędzy tymi za 8, a tymi po 9,50. No jedne tureckie, a te droższe holenderskie - rzekła pani. Facet się skrzywił patrząc na te ciapate i zaczął układać na wagę germańskie. Zadziwiające, ile o człowieku można się dowiedzieć nad skrzynką z warzywami.
A trza uczęszczać na zakupy, bo matka-Halyna mnie zaczyna przerażać - wystawia rachunki za kawę:

Znów wierutna sromota w pracy. Weronika Marszczona-Paszczura z Agentem Tomkiem, Wiśniewski z haremem jako mąż i nie mąż, końska Mucha. Nie ma o czym czytać! Nie ma nowego odcinka Hałsa! Tu cichosza, tam cicho, szaro, brudno i śnieży, nie ma kosmonautów i nie ma papieży. Ale jest YouTube:





tak lajtowo. czy ktoś to jeszcze pamięta? fajnie przewracała oczami :)




para bobrów przytulona nad potokiem ;}



a na złe dobranoc pocztówka z pracy:

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Drogi coś ten lokal,
aż się boję wpaść na kawę!

GRY