Siostra Heidi z resztą mongolskiego taboru wyjechała w germańskie ostępy :( Smutno i pusto. Dzieciaki z bandą czworonogów próbują dopiąć skalę chaosu do fulla, ale to nie to samo. Tłum dziewcząt rozpacza pod drzwiami za Benjaminem, nic tylko chodzę i zmywam mopem morza łez pod wycieraczką.
Niby już po świętach, ale widok kikuta choinki z resztką ozdób, których jeszcze nie zżuł pies, wzbudza pewną panikę. Wiem, że ci, którzy wiedzą o moich dziwnych fobiach, takich jak lęk przed balonami czy wstręt do guzików, śmieją się ze mnie. Ale oto odkryłam nowy strach przed bożonarodzeniowym drzewkiem. I nie wiem jak to nazwać – bożodendrofobia?
W każdym razie ta z pozoru niewinna choineczka, która zabiera połowę przestrzeni i czyha igliwiem w dywanie na bosą stopę, przestrasza z trzech powodów.
Po pierwsze jest parodią minionych świąt i przypomina, że takowe jeszcze nadejdą.
Dwa, że ktoś ją musi rozebrać, zataszczyć na działkę, kilofem wyrżnąć dziurę w zamarzniętej ziemi, posadzić i pielęgnować, po to jedynie, by wiosną uschła i trzeba będzie ją porąbać i spalić w kill-grillu.
I wreszcie – zwiastuje czarną potworę w sutannie, która przyjdzie po kolędzie. A to już katastrofa.
Rokrocznie uciekam przed batmanem na mrozy i zawieje, odmrażam sobie nogi robiąc 20-te kółko w parku, bo ta cholera nigdy nie przychodzi punktualnie i ma poślizg jak gwiazda wieczoru na koncercie. Nie sposób schronić się u znajomych, bo nikt nie wie, gdzie ksiądz zaatakuje najpierw.
Raz nie wytrzymałam, bo dzieci miały już temperaturę dobrze zmrożonego piwa, poza tym rozpaczliwie chciały jeść, pić, siku, kupę, batona i balona. Powróciłam niniejszym tuż przed kropidłem i zaszyłam się w najczarniejszym kącie. Wydała mnie starsza córka, z uśmiechem kablując proboszczowi, że mamusia jest w pokoju i nie chce wyjść. Zresztą na pytanie, czy umie się żegnać, odparła „tak – do widzenia”, zupełnie jak w komedii.
Halyna próbowała mnie kryć i ściemniła, że córka właśnie karmi piersią. Ale w tym roku ten kit nie przejdzie, bowiem teraz nie uwierzy, że można karmić czymś, czego się nie ma.
Inna rzecz – jest opcja, że Dudek wpadnie z vendettą za afront na pasterce i co jak co, ale ja nie mam w domu miejsca na makatkę z ukrzyżowanego księdza. A wiadomo – w Hrabstwie wszystko się może zdarzyć.
No i jak on mnie wodą święconą, a ja wtedy zacznę syczeć i parskać na krucyfiksy, szperać mu w kopertach? No siara, kłopot dla rodziny. Przecież jeśli zaliczę zejście śmiertelne za jego kadencji, to od razu wiadomo, że mnie nie pochowa na bożej ziemi i mnie biedna rodzina będzie musiała wyrzucić na kompost. Zamiast rozsypać prochy na działce lub w ulubionym monopolowym.
Ma kto pomysła jak ukryć się przed kolędą? A może by tak jutro wywieźć truchło choinki i przebrać się za nią w tą złą godzinę?
P.S. Pies Biba jest niesamowity! Bardzo pocieszna, szybko się uczy i prawdopodobnie ma 7 żołądków. Dzisiaj w ciągu 10 minut 6 razy ukradła mi różową, pluszową świnię, którą próbowałam ocalić przed rozpruciem :) Ach, i siedzi jak Al Bundy przed telewizorem. I nie mieszczę się w łóżku...
EDIT: wszyscy patrzą na łapy Bibki i mnie straszą, że będzie wielkości Elvisa :))
6 komentarzy:
Cudowna.
Właśnie wróciliśmy ze spaceru :)
Moli-Bibka i jej siostra Suzi to fanki wszelkich programów telewizyjnych, obserwowanie ich dwóch na raz to sama przyjemność - komedia:)
Przypomniał mi się filmik, który im nagrałam jak były jeszcze malutkimi kuleczkami. Ciemniejsza to oczywiście Biba:)
http://czarna10.wrzuta.pl/film/aoL7jq0Tmmr/film0005
A z tymi łapami to mnie też nie straszcie, bo przed wami będę się czuła jak oszustka, a przed znajomymi "stracę twarz" - ja właścicielka kotów, koni, psów wszelkiej rasy i kundelstwa wmówiłam komuś, że to małe pieski?;/ qrde, że też ten ch... który je wyrzucił pod mój płot nie napisal po jakich rodzicach one są...
Sama nie wiem, czy te jej świetne cechy wynikają z DNA rodziców, czy z Twojej szkoły? Pewnie 2 in 1. Wielkie dzięki!!!
Bardzo kuliste były wtedy :D
Jak tylko zrzucę od znajomych video z dzisiejszej inter-akcji z Elvisem, to wysyłam momentalnie. Krwiożercze Anioły w akcji ;)
I bez stresu! Ja bardzo chciałam wielkiego psa! Ale rodzina stanęła okoniem. Więc teraz, wobec tego, że chwyciła, wymemlała, rozszarpała nasze serducha,niech rośnie nawet na mastodonta :D
Prześlij komentarz