piątek, 28 stycznia 2011

74 - egzotyczna podróż


Powtarzając za kolegą:
dyplomata to ktoś, kto powie ci spierdalaj w taki sposób, że poczujesz podniecenie w związku ze zbliżającą się podróżą.

Dziś się podnieciłam. Byłam w moim ulubionym Chińskim Sklepie, który tu szeroko i długo wspominam. I tak walałam się pomiędzy upiornym towarem – ordynarne tkaniny i kolory, ciuchy dla dzieci robione chyba z plastikowych butelek, smrodek pcv, psychiczne chińskie kotki na każdej bluzce, każdym rajtku...
I obsługa sobie tak głośno perorowała przez ten hangar cały. Krzyczeli i śmiali się po chińsku, a sądząc po gestykulacji, nabijali się z klientów. Tak się przypatrywałam spode łba i nawet miałam nic nie kupić, kiedy mi pani z panem przy kasie coś tam zaczęli pokazywać, a cały czas chichotali złośliwie. I tak mi dyplomatycznie wcisnęli kilka suwenirów, a jestem prawie pewna, że mówili przy tym „weź to badziewie i spierdalaj pani; jak tylko opuścisz przybytek, to się popsuje i połamie, a resztki tego będą ci w domu śmierdziały paloną gumą po wsze czasy!”. 
A ten język był taki dziwny, hipnotyczny, że normalnie poczułam podniecającą egzotykę w centrum szmiry i kiczu, otulił mnie zapach kwiatu wschodu, mur chiński wokół serca zwalił się w gruzy jak w Berlinie i wyszłam z naręczem trujących spinek do włosia, które natychmiast po zakupie uległy defragmentacji...

I facety się do mnie uśmiechały na mieście. Dziwne to uczucie platonicznej adoracji, gdy się jest takim strasznym pasztetem. Ale miło, ludzie jacyś tacy mili podejrzanie, rozbawienie na twarzach wręcz. W Wałbrzychu! I kolega mnie taryfą podrzucił, nawet musiał się kilkaset metrów cofnąć po mnie. Że niby przysługa, lecz mogłabym czasem sms-ka wysłać w nocy. Hm. Teraz zadzwonił po taxi pan, wspominając nasze wczorajsze spotkanie, bo on zakładał w biurze kablówkę, a ja w tym czasie wylewałam cały kubek kawy na klawiaturę. Pan podrywał per fołn. Następny klient chciał uprawiać sex-telefon oraz znać me imię szpetne i godzinę zakończenia szychty. Na pewno mnie kitajce w Chińskim Sklepie spryskały jakąś ohydną perfumą z feromonem piżmoszczura, albo wielkie Hello Kity przykleiły gdzieś pokątnie, coś jest na rzeczy...

Niemniej jednak nadal tkwię w ekstazie za sprawą wycieczki do zagłębia lumpexowego. 3-godzinny tekstylny orgazm wielokrotny, resztka wypłaty w plecy, ale już przynajmniej nie muszę chodzić do pracy w piżamie Kocura, ani dziecka ubierać do szkoły w ubranka po Ludwiku XVI.

Ogłoszenia parafialne:
  1. kto ma pożyczyć sprzęt grający na imprezę w tancbudzie? (głośniki, mixer)
  2. szykujcie muzę skoczną i taneczną.
  3. młode kocię pilnie poszukiwane w celu zasiedlenia koleżanki.

1 komentarz:

AnarchoAnorektyk pisze...

Łut reklamy nie zaszkodzi http://www.youtube.com/watch?v=06I88rReAiE :)

GRY