czwartek, 19 stycznia 2012

124 - Ferie - feria furiosa



Musiałam dzisiaj wziąć taksówkę, żeby dowlec się do roboty. Plecak wielki jak na Kilimandżaro, zdolny pomieścić ofiarę mordu razem z owiniętym wokół niej dywanem. W środku maleńkie ciałka, kadłubki lalek na akcję UNICEF. Czas nagli. Trzeba wymalować buzie, przyszyć włosy, ubrać etnicznie i zrobić z każdej paraczłowieka.  Ponadto znaleźć chętnych, najlepiej oddanych fetyszystów Prusa „Lalki”, sprzedać i zebrać fundusze na dzieci w Sierra Leone. 

Chęć pomagania innym ma różne wymiary i warstwy. Poniekąd przyzwyczaiłam się, że to nie idzie w parze ze szczęściem własnym i ościennym, ale czasem zdaje się, że szalona wirówka absurdu mieli moje życie bez pardonu i wypluwa pasztetową, którą strach podsunąć nawet psu.

Mamo, poczytaj bajkę o kotku! – jęczy córka, próbująca umościć się pomiędzy stertami nieposkładanego wiecznie prania. Druga w tym czasie nie znajduje miejsca na oddech, strzelając tytułami książek z półki, bo odkąd nauczyła się czytać i odkryła kod do zaszyfrowanych dotąd informacji, 60 razy na minutę domaga się sprawdzenia, czy dobrze jej idzie. Nie teraz! Szyję Eskimosa! – syczę znad włochatego kaptura, jakby to była jakaś odpowiedź. Zgiń, przepadnij, zła potworo, odejdź wampirze, daj żyć. Chłop w delegacji, pies piszczy pod drzwiami, koty chcą jeść, dzieci chcą wszystko, a ja wiszę na niemilknącym telefonie z igłą w zębach, pośród pędzących przez mieszkanie jak krzaki pustynne kul z kurzu, sierści i farfocli. Mamo, kupę! Mamo, chlebka! Mamo, mamo, mamo!

Dlaczego nie masz dla mnie czasu? – bo szyję lalki, żeby dzieci w Afryce miały co jeść.  – Ale ja też jestem głodna – mówi Jagoda, która zawsze spuentuje celnie każdy wybieg swojej starej. Najgorsze ferie w życiu moich dzieci trwają, bo trwa walka o szkołę, która nie pozwala zająć się niczym innym na poważnie. Nie ma czasu na sanki, na lepienie śnieżnej baby, na spokojne pogadanie o dinozaurach, na wytarcie tyłka bez irytacji. Za to są nasiadówki w „Wilczym Szańcu” u Piotra, narady w szkole, analizy, proktologia danych z dupy, brzęczący telefon, domowa pasmanteria, dredy dla szmacianego Murzynka i wyrzuty sumienia żrące cię w nocy razem z poduszką, bo wiesz, żeś chujową matką.

Jestem zła i podła, bo marzę o tym, aby te wszystkie osoby, które stworzyły problem, zaznały tego samego. Tak, chcę, aby ich dzieci gardziły nimi, aby nie mieli czym skleić codziennych obowiązków do kupy, żeby się palił ich grunt pod nogami, niech ich przegoni życie sraczką jak po xennie extra. Droga karmo! Mam listę osób, o których zapomniałaś! 



GRY