niedziela, 19 kwietnia 2015

153 - Fetyszyzm



Scenka fetyszystyczna:
Wierzcie, albo nie, ale rzecz ma miejsce dokładnie w chwili, w której Kocur w łazience nakrywa Kalinę na... goleniu przedramion (!):

- Monika, dlaczego założyłaś fartuszek? – pyta 10-letni Kuba, komentując mój outfit.
- Żeby sobie nie uśrumflać koszulki pryskającą wodą, kiedy będę myła gary.
- A TO NIE LEPIEJ W SAMYM STANIKU?

:D

To już chyba nadchodzi czas. Niedawno zauważyłam w kibelku moje tampony wyjęte z pudełka i malowniczo poupychane po kątach. Jagoda, która akurat brała kąpiel, wyszeptała konspiracyjnie, że Kalina wkłada je sobie w portki i sprawdza, czy to się wygodnie nosi...
W zasadzie nie wiem, co powiedzieć. Dzieci miewają różne fetysze. Lupy córka, gdy była mała to na ten przykład jadła mydło w marketach. Po prostu rozpakowywała i gryzła ze smakiem. 
Dawno przywykliśmy do tego, że jedno z naszych młodych, kiedy robi "dwójkę" to zawsze rozebrane od pasa w górę. Dlaczego?! - zapytacie. A chuj wi? Po prostu mamy dziwne dzieci.


Scenka grillowana:
Cały dym z grilla idzie prosto na nas.
(Ja) - Kocur, czemu nie wziąłeś z domu tego niewolnika z liściem nenufara, który by teraz wachlował, żeby nam dym nie leciał w oczy?
(Kocur) - Wziąłem, ale nie nadmuchałem.
(Kuba - z wyrzutem) - DLACZEGO NIE NADMUCHAŁEŚ? 

I jeszcze, żeby mnie dobić:
(Kuba) - Monika, a kiedyś dasz mi ten kubek?
(Ja) - Nie, to mój ulubiony kubek!
(Kuba) - Ale kiedy już umrzesz...
Słodki chłopczyk, prawda? :)


Po tygodniu samotności czeka mnie kolejny tydzień samotności. 

Staremu tak się spodobało w stolycy, że został prawdziwym słoikiem. Teraz, kiedy potrzebuję słoik, to już nawet nie muszę iść do piwnicy, po prostu odkręcam Wojtka.
Takie oddalenie sugeruje romantyczne weekendy z racji wytęsknienia. Tyle, że zamiast siedzieć te kilka godzin w miesiącu razem z Kocurem, ja właśnie od 6:00 w pracy przepisuję księgi kontowe KP-36 i KP-7, cokolwiek to znaczy. 
Romantyzm objawia się również w tych czułych rozmowach, kto dzisiaj dzierży węglarkę, a kto wiesza pranie, dlaczego akurat ja mam kąpać wszystkie dzieci i w ogóle co na obiad. 



To jest ten level związku, gdy serce bije ci szybciej, bo może zdążysz spędzić te 15 minut ze starym w drodze do Decathlonu po buty "keczupa" dla dzieci. To prawie ten sam dreszczyk, co przed laty, gdy Kocur zabrał mnie na randkę do Zagórza po nocy. Kiedy wjeżdżaliśmy w drodze powrotnej na Nową Wieś, coś jebuo i urwał się tłumik. Zima, śnieg, smród spalin. Kocur przemoczony wysuwa się w pozycji leżącej spod opla, patrzy na mnie TYM WZROKIEM i mówi: 
- No dobra. Wyskakuj ze sznurówek.
Po czym przywiązał rurę i pojechaliśmy dalej.

Breaking news.
Wasz Prezydent, a mój śmiertelny wróg Roman Szełemej  nie zaprzecza, ani nie potwierdza, że będzie kandydował do sejmu RP. Z jednej strony - super, spadaj pan stąd do Warszawy. Weźcie se Romana, a wymieńcie mi na Wojtka!
Ale z drugiej - gdyby został ministrem zdrowia, to by się dopiero działo! Czujecie te cięcia? Jedynym refundowanym zabiegiem byłoby chyba tylko obrzezanie. A z próbką kału byśmy musieli jeździć na Filipiny.


Dobra, spadywuję stąd, bo zbliża się 14:00, a przede mną jeszcze randka w Biedronce.


Wasza M.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Dzieci są cudowne...a jakże ;)
Mój pięcioletni syn spojrzał dziś na mnie poważnym wzrokiem i powiedział "Mamo, wyglądasz blado...". Spytałam - ale jak to blado? Odpowiedział więc "Tak, jak jakaś babcia...". Już miałam ochotę odpowiedzieć,że to dlatego,że rodziłam go siłami natury przez 14 godzin,ale ugryzłam się w język ;) W końcu po kimś to ma...od męża w czwartek usłyszałam,że mam grubą dupę.No może nie dosłownie,ale tekst "Wiesz co...nie ubieraj lepiej tych spodni...albo częściej chodź na zumbe" do bardzo dyplomatycznych nie należał ;) Także z nowym poczuciem własnej zajebistości zaczynam rozważać opcję pracy na nocną zmianę ;)Uniknęłabym takich komentarzy.Zresztą- w nocy nie jadam,a w dzień bym spała, więc problem dużego tyłka by się rozwiązał...i może przy sztucznym oświetleniu moja cera wyglądałaby chociaż odrobinę lepiej ;)
M.

panna z Miśni pisze...

HA! A co powiesz na to, że kiedy zmyję make-up, to Jagoda płacze i się mnie boi? Autentycznie. Od pierwszego razu bardzo uważam, żeby się jej nie pokazywać w "naturalnej" odsłonie, bo mam dziecko niezmiernie wrażliwe na brzydotę. Z tym niejedzeniem na nockach to mit. Stale przez to muszę dementować plotki, że jestem w ciąży... Pozdro!

Unknown pisze...

No ja na szczęście nie mam dzieci własnych, ale mam dziecko mojej przyjaciółki.
Scenka:
Dowiedziałam się, ze mam raka, po wypłakaniu wszystkiego już z nadzieją i w ogóle spotkałam się z moją przyjaciółką, jej mężem i ich córką (5 lat) Polą. Pojechaliśmy do Ikei no i oczywiście rozmowy o raku w samochodzie i w ogóle bo świezy temat. Polce wytłumaczyłyśmy, ze jestem chora.
Wracamy z zakupów, przejeżdżamy koło cmentarza, a Pola mówi:
- mamooo, a jak ciocia Ania umrze to będziemy ją musieli codziennie odwiedzać??

Scenka 2:(z opowieści przyjaciółki)
Martyna, jej mama i Pola grają w dixita (taka gra na skojarzenia) Matka Martyny dała kartę kobiety z kotem na rękach i hasło "ciocia Ania" (czyli ja) potem kazdy dołożył do tego skojarzenia ze swojej talii kartę i Martyna oraz Pola musiały zgadnąć którą kartę położyła mama Mar. No i Pola obstawiła jakąs inną, po czym babcia do niej mówi : To ta karta Pola - wskazując na kobietę z kotem, na co Pola rezolutnie odpowiada:
- Ale przecież ta Pani ma kota, nie raka!

Takie to sa dzieci właśnie ;)

GRY