sobota, 19 lutego 2011

77 (oi!) - shit happens!



Shit happens!

Matka Polka okazała się być McGiverowa ostatnio. Potrzeba matką (polką) wynalazków wszakże. Nie polecam udania się na 12h nockę w pracy w uroczysty dzień przyjechania tzw. cioci z Hameryki czerwonym samochodem. Bez wsparcia i osłony w postaci podpasek lub choćby paczki waty (nawet cukrowej). Paniczny pilot po szafkach i zakamarach centrali nie utulił mnie w żalu, albowiem poza Św. Graalem, Bursztynową Komnatą i poćwiartowanymi zwłokami najbardziej chamskich klientów firmy, nie znalazłam opatrunku. Ale znalazłam wkładki laktacyjne, których z lenistwa nie zutylizowałam od dwóch lat. Sprawdziłam, nadają się. Chomikowanie śmieci procentuje.

W ogóle dziwnie się czuję. Wiadomo, że kobieta, której miesiączka wre jest średnim materiałem do bombardowania miłością, ale to nie moja wina, że się wczoraj musiałam bić po mordach z dwoma osobnikami. 

Pierwszy raz jak żyję wśród wyrzutków społecznych podobnych do mnie, spotkała mnie taka sytuacja. Żeby mnie facet (na oko 18-letni) strzelił z pięści w papę na koncercie, bo go ładnie poprosiłam o ciut mniej agresywną zabawę. Kiedy już mu się zrewanżowałam w kanciapie dla Vipów (haha) gdzie go zawleczono i nawet usiłował przepraszać i udawać, że mu się rączka omsknęła (zapewne przy pierwszym goleniu), wyskoczyło do mnie coś – na oko jego babcia, bądź matka, ponoć kobieta. Jednakowoż nie była skłonna pojąć intymności naszego tetate z agresorem i subtelne aluzje co by usiadła w milczeniu na czterech literach, nie wzruszyły jej zbytnio. Zostałam więc symetrycznie przytulona z pięści w biblijny drugi policzek, a cios miało to rude stworzenie szybki i wściekły.
Nie powiem, żebym miała jakieś doświadczenie lub umiejętności w temacie walk ulicznych, ale wielki siniec na wewnętrznej stronie dłoni potwierdza, że strzeliłam panią w wielkie czoło, a że powierzchnia była dość obszerna, to się udać musiało, bo tylko ślepiec by nie trafił.
Tak więc ruda pulardo ze Świebodzic! Mam nadzieję jeszcze cię spotkać na swojej drodze i nie omieszkam poczęstować herbatką i ciepłym słowem.

Siostrzyczka Sylwia była bardzo niepocieszona, że nie miała możliwości użycia technik brutalnej chrystianizacji, ale spokojnie, Siostrzyczko, w tych dziwnych czasach jeszcze będzie nam dane, niestety.
No właśnie, co to za czasy, w których byle gówniarz może powiedzieć do wielokrotnej Matki Polki „Ni!” ? - parafrazując Pythona.

Dobra, kończę, bo jestem w pracy i muszę włożyć obolałą twarz do lodówki oraz przeliczyć pozostałe z koncertu drobne na gaz w sprayu.

Laf & Piss

P.S. właśnie się martwiłam, że zabraknie mi przygód do 100 posta, bo pisanie o przeprowadzaniu staruszek przez ulicę jest nudne. a tu proszszszę...

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

czytam i czytam...co dzien czytam i strasznie mi sie podoba :)

panna z Miśni pisze...

Dziękuję bardzo!

a masz jakiś pomysł na szybkie usunięcie fify z kości policzkowej?
:/

Anonimowy pisze...

żel z heparyną :)
albo podmalowac to tu to tam i udawac ze tak mialo byc;d

aga_xy pisze...

Nosić z obolałą miną i wmawiać dookoła, że się ze schodów spadło. obserwować reakcję otoczenia na rodzonego męża i temat na kolejny post gotowy :)
A serio- oj nie polosował młody! Przykrości nie będzie?

panna z Miśni pisze...

muody byu. zbuądziu.

sprawiedliwość wymierzyłam mu symboliczną w kanciapie, a karma (mam nadzieję) wróci do niego z niebios guanem gołębim. wiosna tuż-tuż :)

GRY