czwartek, 16 czerwca 2011

94 - klęska urodzaju


Mało mam czasu na pisanie. Zajęta jestem liczeniem pogłowia w domu, które to pogłowie stale się zwiększa. A dom nie, cholewcia. Wiecie, stoję z takim kosturem i długą brodą pastucha w przedpokoju i usiłuję się nie pomylić: jeden kot, drugi, trzeci, piąty, kurwa, siedem, o – cześć Wojtek, to będzie osiem, Jagoda, dziewięć? wróć! Itd.

Tak, Rumba powiła w moim łóżku. Znowu. Żeby to jeszcze znikało jak Kot z Cheshire! Przyszedł najwyższy czas na różne -acje: wakacje, laktacje, sterylizacje - skoro siadanie na książce telefonicznej po stosunku, wzorem brytyjskich nastolatek, nie działa. A zaraz potem kupię materac zamiast łóżka, bo sobie wyobrażam, że w jego wnętrzu będzie ciężko się okocić komukolwiek. Na wypadek, gdyby Lucjan postanowił przyprowadzić na herbatkę jakiegoś ciężarnego lachona czy cuś.
W każdym razie teraz mam łóżko pełne piszczących zwierząt zamiast pościeli, a przed meblem siedzi pies i piszczy do zawartości, bo jej się też to chyba we łbie nie chce zmieścić. Ale pokornie wylizuje młode i nawet zjada ich wydzieliny. Wiem – urocze.

No to czekam na licznych chętnych kociarzy, bierzcie, bo jest sezon, jest promocja, start pod koniec lipca, bo inaczej niestety zrobię sobie z nich bambosze, lecz na szczęście mam duże stopy, tak więc z miesiąc poczekam na odpowiedni rozmiar.
Jeszcze nie wiem czy to mali mężczyźni, czy kobiety kłębią się w moim wyrze, bo choć zaglądałam pod ogonki, to jakoś ostatnio mam problemy z rozróżnianiem płci (co nie jest jakąś tragedią w dobie Michała Szpaka, Kingi Rusin czy Jennifer Aniston).

Na setny odcinek tej karkołomnej sagi szykuję dla Was prawdziwy epicki dramat. 
Dziś się okazało, że w szkole Kaliny jest mała epidemia ospy, są już pierwsze ofiary w klasie. A przecież wytęskniony, umiłowany urlop nad jeziorem w pełnym słońcu, pośród brzęczenia pszczół i dzieci, w blasku mej hebanowej opalenizny i mlasku browara, mający nadejść za dwa tygodnie byłby zbyt piękny! Znając me szczęście zamiast wdychać zapachy z grilla, zamiast pławić się w piwnej pianie, pogrążę się w krostach i innych dziwactwach rodem z XIX wieku. W czeluściach mieszkania. W Wałbrzychu...
Na wszelki wypadek idę sobie poczytać o szkorbucie i zaplątać kołtun na głowie, ponoć pomaga.

Miau, miau!


5 komentarzy:

Bracia Alzheimer & Parkinson W. pisze...

§ 1. Czyli powiększyła Ci się rodzina i teraz mieszkacie w 43 osoby? ;) Kalina jest coraz większa i niedługo będzie musiała przeprowadzić blitzkrieg w celu uzyskania większej przestrzeni życiowej. A jeszcze jeśli ciotka przywiezie jej te broszurki neonazistów o które ostatnio córka prosiła...
§ 2. Michał Szpak... Dżiii... Nie jest mi źle, jest mi niedobrze. Na samą myśl.
§ 3. "(...) w blasku mej hebanowej opalenizny (...)" iiihaaahaha, a zawsze byłem przekonany że mogłabyś bez mejkapu zagrać Mortiszję Adams :)
Miłego alkoholickiego weekenda życzem!

panna z Miśni pisze...

Jezu, Vrona, nasze dziecko jest obłąkane. Przed galerią, na scenie były zawody tańca - jakieś chłopaki robiły cuda ze swoim ciałem, zresztą imponujące. Lud oglądał siedząc, a ten mały włochaty hipis wił się w dance-transie po całym terenie przed molochem. Szkoda, że nie było czym tego sfilmować, w życiu nie widziałam takiego amoku :)

9 żyć(i) Tomasza Katza pisze...

Czyli trzeba zbierać kasę na Wyższą Szkołę Wyginania-śmiało-ciała w getcie na Bronxie. Wygląda na to, że Kalina wykosi czarnuchów...eee...afroamerykanów w tej konkurencji. No chyba że nie zauważyłaś i był to po prostu zwykły atak tańca św. Wita. Zresztą na jedno wychodzi.
Dobra, pomyślę o tym później. Teraz muszę sobie zrobić wiadro herbaty bo mam 16 tonu piachu z Sahary w gardzieli. Efekt Krupniczka kocia jego mać.

Karol Waltyła pisze...

Oblukaj to http://vod.onet.pl/south-park,south-park,6456,8,8500,odcinek.html
Tylko nie przy dzieciach. Dla mnie jestem z najbardziej debieściarskich, z konkretnym przesłaniem:)

Karol Waltyła pisze...

Hehehehe, ale ładna literówka, i jakżesz prawdziwa!

GRY